Jak Bartosz Golik, bramkarz i kapitan Rozwoju, podsumowuje zwycięską inaugurację czwartoligowej wiosny?
– Wrażenia są piękne! Bardzo dziękuję naszym kibicom, którzy pojawili się na Asnyka mimo takiej pogody – mówi Bartosz Golik, bramkarz i kapitan Rozwoju Katowice, nawiązując do meczu otwarcia stadionu inaugurującego zarazem rundę wiosenną, w którym nasza drużyna pokonała Ruch Radzionków 3:1. Walcząc nie tylko z dobrze dysponowanym przeciwnikiem, ale też zimową aurą.
– Ja w takiej pogodzie lubię grać! – przekonuje „Golo”. – Im gorsze warunki, tym lepiej! Pamiętam mecz na Radziechowach-Wieprzu sprzed dwóch lat, wtedy też dobrze mi się grało. W sobotę czułem się super. Jedyny minus jest taki, że przez 90 minut musisz być w rozgrzewce. Fajnie, że stanęliśmy na wysokości zadania. To był bardzo ciężki mecz, mimo że dobrze nam się ułożył. Szacun dla chłopaków. Uważam, że w defensywie graliśmy świetne spotkanie, a w ofensywie zrobiliśmy swoje. Dwa pierwsze gole padły z karnych, ale trzeba umieć znaleźć się w tych sytuacjach. Może gdyby nie było tych zagrań ręką, to padłyby z tego bramki? – dzieli się wrażeniami bramkarz Rozwoju.
Jak to zwykle bywa, on też dorzucił szeregiem skutecznych interwencji niemałą cegiełkę do 3 punktów. – „Cidry” dośrodkowywały w światło bramki, było trochę piąstkowania. Czułem się super, ale przy takiej pogodzie trudno było piłkę złapać. Do przerwy było 3:0, lecz i tak spodziewałem się, że będzie ciężko. W drugiej połowie szybko straciliśmy bramkę i potem przez pięć minut się paliło, ale wzięliśmy się za siebie. Graliśmy prosto, bo nie dało się grać naszej piłki. Chłopaki z przodu, „Robson”, wykonali dobrą robotę, utrzymywali piłkę, po 80. minucie mnóstwo było fauli, naszych autów. To bardzo ważne, umieć w ostatnich fragmentach przytrzymać piłkę z przodu – przyznaje Bartek Golik.
Mecz Rozwoju był jednym z ledwie trzech, które w inauguracyjnej kolejce nie zostały odwołane z powodu złej pogody. Gdy większość ligi będzie musiała znaleźć termin na odrabianie zaległości i grać co 3 dni, my normalnie przepracujemy swój mikrocykl.
– Czasem lepszy od pełnego mikrocyklu jest ciąg meczowy, ale najważniejsze, że my swoją robotę w 16. kolejce wykonaliśmy. Mamy mecz więcej, ale też tyle samo punktów, co lider, a to może wywoływać dodatkową presję. Dobrze, że zainaugurowaliśmy wiosnę zwycięstwem. Kontynuujemy serię bez porażki. Nie przegraliśmy 11 sparingów, jesień kończyliśmy w lidze pięcioma wygranymi. Nieważne, czy na wyjeździe, czy u siebie, czy w sparingu, czy w lidze – nie przegrywamy od 17 meczów. To robi wrażenie. Każdy z nas musi wierzyć w jakość, jaką mamy, ale też mieć w sobie pokorę i z nią patrzeć na najbliższe trzy spotkania, które rozegramy na wyjazdach – podkreśla kapitan naszego zespołu, który – jak Piotr Barwiński, Daniel Kaletka i Robert Woźniak – może pochwalić się tym, że jako zawodnik Rozwoju pisał nietypową historię rozgrywając domowe mecze już na trzech stadionach: Zgody, „Kolejarzu” i Asnyka.