O skrzydle już zapomniałem. Widzę siebie w ataku [WYWIAD]


– Cieszę się, że gdy dwa lata temu przestawiono mnie na „dziewiątkę”, dałem sobie całkiem dobrze radę – mówi Mateusz Wrzesień, który spośród jedenastu ostatnich meczów, tylko czterech nie zakończył ze strzelonym golem.

Gdzie tkwi sekret tej skuteczności? Z ostatnich 11 meczów, aż siedem kończyłeś ze zdobytą bramką.
– Nie ma żadnego sekretu! Jest tylko ciężka praca, do tego lekka doza szczęścia – i to wszystko. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się cieszyć, ale i podchodzić do tego dorobku z pokorą. Trzeba nadal nad sobą pracować.

Po kontuzji, wskutek której straciłeś prawie cały poprzedni sezon, nie ma już żadnego śladu?
– Nie ma. Wszystko jest super. Już dawno zapomniałem o tym, że coś mi było, choć wiadomo, że trzeba dbać o sprawy związane z prewencją.

Gdy spokojnie przepracujesz zimowy okres przygotowawczy, będziesz mocniejszy?
– Nie zastanawiam się nad tym. Moim celem był powrót do formy na tę jesień. Tak się stało, za co mogę raz jeszcze podziękować dr Domżalskiemu oraz Leszkowi Simiłowskiemu, który bardzo fajnie przeprowadził mnie przez rehabilitację.

Przez lata byłeś kojarzony z pozycją bocznego pomocnika, ale w Rozwoju stałeś się etatową „dziewiątką”. Kim ty się teraz właściwie czujesz?
– Napastnikiem, na pewno… O skrzydle już zapomniałem, mimo że to od zawsze była moja pozycja. Pewnie dałbym sobie znowu tam radę, ale raczej widzę siebie w ataku. Są to diametralnie różne pozycje. Tym bardziej cieszę się, że gdy dwa lata temu przestawiono mnie na „dziewiątkę”, dałem sobie całkiem dobrze radę – a przynajmniej takie mam wrażenie.

Paradoksalnie, czy przerwa spowodowana kontuzją pomogła ci w tym, by stać się lepszym napastnikiem, wzmocnić inne partie ciała?
– Rehabilitacja z pewnością pozwala rozwinąć wiele rzeczy; popracować nad czymś, na co nie ma czasu albo czego nie możesz robić za wiele, gdy normalnym rytmem rozgrywasz mecze i musisz być do nich optymalnie przygotowanym. Nikomu nie życzę jednak się rehabilitować. Trzeba grać. Nie ma nic lepszego i nic tak nie rozwija jak regularna gra o stawkę.

Sprawiasz teraz wrażenie zawodnika silniejszego, ale być może mniej dynamicznego niż w czasach występów na skrzydle. Jak to jest z twoją szybkością w odniesieniu do poprzednich lat?
– Tak naprawdę… nie wiem, bo od czasu kontuzji nie miałem takich badań. Ale rzeczywiście, to jest dobre pytanie. W drużynach, w których grałem, zazwyczaj osiągałem najlepsze wyniki szybkościowe. Podejrzewam, że wiele się chyba nie zmieniło. Inne może być wrażenie, jakie pozostawiam na boisku, ale pamiętajmy o zmianie pozycji. Na skrzydle sprintujesz tak naprawdę non stop. Gdy grasz w ataku, po prostu jest tego mniej.

Pracujesz nad mentalnością? Wydaje się, że długo hamowała cię taka nie do końca zdrowa ambicja – coś na zasadzie „mam papiery i potencjał na ekstraklasę, muszę tam trafić”. Teraz miałeś jasny plan – odbudować się spokojnie po kontuzji. Wiedziałeś wiosną, że jesień spędzisz w Rozwoju i taki spokój chyba podziałał pozytywnie.
– Myślisz, że wcześniej za bardzo chciałem? Nie przywiązywałbym wagi do tego. To chyba dobrze, gdy człowiek jest ambitny i chce iść ciągle do przodu. Pamiętajmy, że w piłce jest też element przypadkowości. Raz ma się więcej szczęścia, raz więcej pecha. Różnie się układa, dlatego też jest to tak interesująca dyscyplina.

Myślałeś o tym, dlaczego najlepiej wiodło ci się, gdy grałeś w województwie śląskim?
– Trudno powiedzieć. Różne kluby, różni ludzie, różne sytuacje… To chyba zbieg okoliczności, a nie fakt, że bliskość domu o czymś świadczy. Zresztą, przecież Opole nie jest tak daleko! (uśmiech). Co jednak u siebie – to u siebie. Zawsze powtarzam, że na Śląsku jest potężny klimat do piłki, co chyba po prostu bardziej mi sprzyja.

Co będzie zimą? Próba postawienia kroku do przodu, czy gotowość pozostania w Rozwoju do końca sezonu i wypełnienia kontraktu?
– Naprawdę nie zastanawiam się jeszcze nad tym. Wszystko samo się rozwinie. Najważniejsze, by grać jak najlepiej dla Rozwoju. Zostały nam jeszcze ligowe mecze z Błękitnymi i Pogonią plus Puchar Polski z Górnikiem Zabrze. Obyśmy mocno w nich zapunktowali i wyszli ze strefy spadkowej, bo to po prostu się tej drużynie należy. To będą arcyważne spotkania i mocno się na nie nastawiamy. Mam przekonanie, że jeśli każdy z nas zagra na swoim optymalnym poziomie, będziemy w stanie pokonać każdego z tych trzech rywali.

Mateusz WRZESIEŃ
urodzony: 25 lipca 1993
pozycja na boisku: napastnik/skrzydłowy
kluby: Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, Ruch Radzionków (2012), Flota Świnoujście (2012-13), Zagłębie Sosnowiec (2014-15), Kotwica Kołobrzeg (2015-16), Rozwój Katowice (2016), Odra Opole (2017), Rozwój (2017 – ?)
w II lidze: 109 meczów/19 goli, w Rozwoju: 40/12, w tym sezonie: 17/7

foto: Tomasz Błaszczyk