Patryk Gembicki: Wiem, jak czekano na mój powrót


Napastnik Rozwoju pierwszy od sierpnia występ w wyjściowym składzie Rozwoju uczcił dwoma golami na wagę zwycięstwa z Wartą Zawiercie.

Czułem przede wszystkim megaradość – mówi Patryk Gembicki, napastnik Rozwoju, pytany, jakie emocje towarzyszyły mu w 24. minucie meczu w Zawierciu, kiedy strzelił gola po dośrodkowaniu Igora Rogowskiego. W drugiej połowie dorzucił jeszcze drugie trafienie i skompletował dublet, prowadząc nasz zespół do zwycięstwa z Wartą 2:0. W świetnym stylu uczcił zatem swój powrót do wyjściowego składu, w którym pojawił się pierwszy raz od kolejki inaugurującej ten sezon.

Król strzelców poprzedniej edycji rozgrywek IV ligi śląskiej aż do kwietnia pauzował z powodu zapalenia mięśnia sercowego. W spotkaniach ze Szczakowianką Jaworzno, Unią Dąbrowa Górnicza i Podlesianką pojawiał się na boisku w roli zmiennika, tej soboty wystąpił już od pierwszej minuty.

Rozmawiałem z trenerem w środę. Powiedział, że będzie taka opcja, rozmyśla nad tym, bym zagrał w pierwszym składzie. Dałem znak, powiedziałem, że jestem dostępny. Nie było z mojej strony żadnego zawahania. Wręcz chciałem tej podstawowej jedenastki. Fajnie, że trener podjął taką decyzję, cieszę się z tego – mówi Gembicki, który w 63. minucie – po zdobyciu drugiej bramki – został zmieniony przez Oliwiera Jarosza.

– Szacowałem swe siły na jakieś 45 minut. Ale mieliśmy w tym meczu dużą przewagę, wymienialiśmy sporo podań, więc łatwo mi się grało. Nie musiałem wiele biegać, tylko mogłem czekać, szukać sobie miejsca. Najważniejsze, że drużyna wygrała i dopisujemy 3 punkty. Bardzo chciałem wygrać ten mecz, bo gramy o najwyższy cel, a męczymy się na wyjazdach. Po pierwszym golu od razu chciałem dołożyć drugiego, by jak najmocniej pomóc w zwycięstwie. To się powiodło – opowiada „Czesio”, który wrócił do gry szybciej i będzie w stanie urwać z tego sezonu dla siebie więcej niż mogło się wydawać jeszcze 1-2 miesiące temu.

Czuję się z każdym dniem coraz lepiej, coraz lepiej też czuję piłkę, coraz więcej wytrzymuję fizycznie. Jest sporo treningów, to mi pomaga, przede wszystkim widać to po mojej grze. Z tego jestem zadowolony – mówi napastnik Rozwoju, w którego intencji poszliśmy czteroosobową delegacją w majówkę na 70-kilometrową pielgrzymkę na Jasną Górę. „Czesio” śledził i był na bieżąco informowany, jak przebiega nasza droga do Częstochowy.

– Czuję, że ludzie w klubie mnie wspierają. Wiem, jak bardzo czekali na mój powrót, ja to sobie bardzo szanuję. Po meczu w Zawierciu bardzo dużo osób napisało do mnie z gratulacjami. Cieszę się z tego, a przede wszystkim – 3 punktów, które zdobyliśmy w sobotę – podkreśla Patryk.

Owszem, graliśmy w Zawierciu z rywalem mającym na koncie 16 z rzędu porażek, ale my też nie mieliśmy swoje problemy, bo po zremisowanych w dramatycznych okolicznościach derbach z Podlesianką niektórzy z nas mieli serdecznie dość piłki.
Był niedosyt, ale jako drużyna wiedzieliśmy, że jedziemy do Zawiercia, gdzie musimy wygrać. Stratą punktów zamknęlibyśmy sobie drogę. Wszyscy byliśmy zmotywowani. Miałem w sobie duży spokój. Wiedziałem, że po prostu wygramy ten mecz. Z boiska wyglądało to tak, że po objęciu prowadzenia przeciwnik trochę nam zagrażał, głównie po stałych fragmentach gry. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy strzelić na 2:0, bo potem mogą być problemy. Wiadomo, jak to jest przy stykowych wynikach. Fajnie, że wpadła ta druga bramka, lepiej się grało – przyznaje „Czesio”.

Do końca sezonu zasadniczego IV ligi zostały cztery kolejki. Rozwój zajmuje 2. miejsce, traci do Piasta II Gliwice 4 punkty, mając w zanadrzu – w ostatniej serii gier – wyjazd do Gliwic. A wcześniej spotkania ze Śląskiem Świętochłowice, Victorią Częstochowa i Przemszą Siewierz. Za plecami zaś są Podlesianka i Szczakowianka, które w tym tygodniu odrobią zaległości z pierwszej wiosennej kolejki – dlatego w środowy wieczór możemy wylądować za podium.

Pytamy Gembickiego, czy jeszcze wierzy. – Zawsze staram się patrzeć na kolejny mecz, by wyciągnąć z niego maksa. Wierzę w to, że powalczymy w każdym z tych spotkań o 3 punkty. Czeka nas ciężka przeprawa. Jako cały zespół, zawodnicy, sztab, musimy wierzyć, że jeszcze na koniec ligi będzie można się cieszyć, ale to bardzo trudne zadanie, bardzo trudny temat – mówi napastnik Rozwoju.