– Cenię Rozwój za dobre szkolenie, za kulturę gry. Przyjeżdżając tu wiemy, że nie czeka nas mecz z rywalem kopiącym na siłę – powiedział szef szkolenia Akademii Lecha Poznań po piątkowych sparingach na „Kolejarzu”.
W piątkowe popołudnie Rozwój 2005/06 wygrał z Lechem 2006 2:1, a Rozwój 2006/07 przegrał z Lechem 2007 1:5. Jak doszło do tego, że mogliśmy zmierzyć się z „Kolejorzem” na… „Kolejarzu”?
– Nie jest tak, że te sparingi były zaplanowane. Obieraliśmy kierunek czesko-słowacki. Mieliśmy grać z Banikiem Ostrawa i MSzK Żylina, ale te plany pokrzyżowała nam pandemia. Zostały środki do zagospodarowania, dlatego nie chcieliśmy siedzieć we Wronkach. Ruszyliśmy na Śląsk, by przybliżyć chłopakom choćby życie w hotelu, wyjazd dzień przed spotkaniem. Dzięki życzliwości Rozwoju rozegraliśmy dwumecz. Cenię Rozwój za dobre szkolenie młodzieży; za to, że gdy przyjeżdżamy tu, to trafiamy na kulturę gry przeciwnika. Wiemy, że to nie będzie kopanie na siłę i wystawianie mocnych fizycznie zawodników, ale chłopaków o dobrych umiejętnościach piłkarskich. To potwierdziło się, szczególnie w tym pierwszym meczu. Wykonałem nawet telefon do Tomka Wróbla. Powiedziałem, żeby pilnował tych waszych synków, bo to naprawdę ciekawi piłkarze – mówił nam Rafał Ulatowski, szef szkolenia Akademii Lecha Poznań.
– Dla nas to duża radość, że mogliśmy ruszyć ze swoich czterech ścian i zmierzyć się z dobrym przeciwnikiem. Szczególnie w pierwszym meczu przewaga wieku na korzyść Rozwoju była na boisku widoczna. To był pierwszy taki mecz naszej grupy 2006, że obrońcy mieli więcej pracy niż napastnicy. W lidze jest odwrotnie: to napastnicy mocno pracują, a obrońcy mają trochę lżej. Tym razem musieli jednak namęczyć się z dobrymi piłkarzami Rozwoju. W drugim meczu była już nasza przewaga. Wynikowo i piłkarsko pokazaliśmy się z dobrej strony. Przyjechałem do Katowic również dlatego, iż z grona zawodników z rocznika 2006 wkrótce będziemy musieli wybrać grupę, która trafi do naszej akademii we Wronkach. Na razie rocznik ten pracuje w Poznaniu., ale od czerwca ci najbardziej zaawansowani, najbardziej dojrzali, trafią do internatu. Teraz musimy zatem jeździć, obserwować ich – tłumaczył Ulatowski.
Nie ma co ukrywać, że dla Lecha taka „wycieczka” to też działanie skautingowe, bo nasz klub regularnie udowadnia, iż jest w stanie wypuszczać w świat utalentowanych wychowanków.
– Mamy kilku chłopaków związanych z Górnym Śląskiem. Cenię ich za kulturę pracy. Mają takie śląskie DNA, liczy się dla nich ciężka praca. To nie są rozkapryszone gwiazdeczki, a zawodnicy, którzy przychodzą do nas, bo chcą coś w piłce osiągnąć. Michał Skóraś, grający w ekstraklasie, jest tego dobitnym przykładem. Pokazał, że jeśli ma się umiejętności i chęci podparte sercem, to można wiele – przyznał szef szkolenia Akademii Lecha.
foto: administrator