Rozwój wiceliderem IV ligi śląskiej


Przerwę zimową spędzimy na tak wysokiej pozycji, na jakiej jeszcze nie byliśmy, odkąd latem 2020 reaktywowana została pierwsza drużyna.

Taki kształt tabeli będzie nam towarzyszył przez długie cztery miesiące zimowej przerwy w rozgrywkach. Dzięki sobotniemu zwycięstwu z Piastem II Gliwice i przy jednoczesnej porażce Szczakowianki Jaworzno w Sosnowcu przesunęliśmy się na pozycję wicelidera. Tak wysoko, na drugim miejscu, jeszcze nie byliśmy, odkąd latem 2020 reaktywowaliśmy pierwszą drużynę i przystąpiliśmy do IV ligi śląskiej. Do przewodzących stawce sąsiadów z Podlesia, którym serdecznie winszujemy znakomitej rundy, tracimy 3 punkty.

Położenie Rozwoju na półmetku sezonu można ocenić jednoznacznie pozytywnie zważywszy na to, jak układała się dla nas ta jesień, z jakimi problemami się mierzyliśmy, jak nieraz rozczarowywaliśmy samych siebie.

Apetyty były ogromne, wiosnę zakończyliśmy przecież na 3. miejscu, za plecami jedynie Rakowa II Częstochowa i Ruchu Radzionków, zdobywając 35 na 45 możliwych punktów. To rozbudziło wyobraźnię, a podkręciły ją jeszcze letnie sparingi, w których byliśmy w stanie remisować z trzecioligowcami z Bytomia czy Tarnowskich Gór, pokonywać wysoko i do zera czwartoligowców z innych rejonów Polski, jak Odrę II Opole czy Bytovię.

Pierwsza połowa rundy była zatem jak kubeł nawet nie zimnej, a lodowatej wody. Przecież w 8 kolejkach zdobyliśmy na boisku zaledwie 10 punktów, co sadowiłoby nas w dolnej połowie tabeli z bilansem większej liczby porażek niż zwycięstw oraz bez wyjazdowej wygranej.

Powody takiego stanu rzeczy można wyliczać. Zaczęło się jeszcze latem, od urazu barku Daniela Kaletki, jednego z czołowych zawodników i czołowych asystentów wiosny, wskutek czego stracił początek sezonu. Ale najgorsze dopiero miało nadejść: diagnozę zapalenia mięśnia sercowego usłyszał Patryk Gembicki, dlatego runda zakończyła się dla „Czesia” tuż po inauguracji w Radzionkowie. Jak wielka to strata dla naszego zespołu, niech zobrazują liczby – wiosną napastnik strzelił 23 gole i zanotował 5 asyst. Takiego zawodnika zastąpić „jeden do jeden” w realiach IV ligi po prostu nie sposób.

Poza tym, rozgrywki stały się po prostu silniejsze. Gdy wreszcie w górę poszły rezerwy Rakowa, inni jakby zwietrzyli swoją szansę, szereg zespołów – Podlesianka, Myszków, Szczakowianka – znacząco się wzmocnił, z II grupy przerzucono nam Piasta II Gliwice, dołączyli silni beniaminkowie w postaci Zagłębia II Sosnowiec i Dramy Zbrosławice. Liga stała się silniejsza, a my nie graliśmy już tak dobrze jak wiosną, przede wszystkim w obronie, wskutek naprawdę banalnych błędów komplikowaliśmy sobie spotkania z Zagłębiem, Szombierkami, Szczakowianką.

Nie będziemy ukrywać: ważnym momentem tej rundy była wygrana walkowerem, jakiego przyznano nam za konfrontację z Unią Kosztowy, przegraną w Mysłowicach 1:4. Żaden to powód do dumy – po prostu fakty, spowodowane dokonaniem w trakcie drugiej połowy przez przeciwników pięciu zmian, podczas gdy maksymalna ich liczba dopuszczona regulaminem to cztery.

Zamiast po 8 kolejkach mieć 10 punktów i zajmować 10. miejsce ze stratą 9 punktów do lidera, było punktów 13, pozycja nr 6 i 6-punktowa strata. Przy tak spłaszczonej tabeli trzy bonusowe punkty miały kolosalne znaczenie. Od tego momentu ruszyło. Co prawda była jeszcze derbowa porażka na Podlesiu, ale poza tym – 6 zwycięstw, w tym seria pięciu, którą zakończyliśmy rundę, przełamując się też na wyjazdach (w Świętochłowicach i Siewierzu). A problemów trenerowi Tomaszowi Wróblowi nie ubywało, na dwie ostatnie kolejki wypadł choćby kapitan Bartosz Golik, którego w bramce godnie zastąpił Jan Adamiec.

Dzięki finiszowi „15 na 15” otrzymaliśmy zastrzyk optymizmu na przyszłość i przed przeprowadzką na nowy miejski stadion przy Asnyka 27. Przenosimy się tam z nadzieją, że sportowo będzie nam tam równie dobrze, co na „Kolejarzu”, gdzie tej jesieni zgarnęliśmy pełną pulę w 7 z 8 meczów, przegrywając jedynie z Zagłębiem II Sosnowiec.

Niezmiennie pozostawaliśmy jesienią wierni swojej filozofii, wprowadzaliśmy do pierwszej drużyny kolejnych wychowanków. Zadebiutowali Igor Rogowski (rocznik 2006), Oliwier Jarosz (05) czy Tomasz Semik (06), coraz ważniejszymi postaciami stawali się Szymon Jarek i Olaf Baranowicz (obaj 06), ten drugi dubletem poprowadził nas do zwycięstwa z rezerwami Piasta na pożegnanie z „Kolejarzem”. W klasyfikacji Pro Junior System śląskiej IV ligi bijemy inne kluby na głowę (ponad 15 tys. punktów, przy 6,5 tys. drugiego w tabeli ROW-u Rybnik), bywały mecze, które zaczynaliśmy siedmioma juniorami w wyjściowej jedenastce. To nie przeszkodziło… drużynie juniorów starszych trenera Rafała Bosowskiego liczyć się w walce o awans z I ligi śląskiej do ligi makroregionalnej jeszcze w przedostatniej kolejce.

Wierzymy, że wiosną w IV lidze śląskiej też będziemy się liczyć – może nawet dłużej niż do przedostatniej kolejki. Będzie o to bardzo, bardzo trudno, przed wieloma naszymi juniorami zarysowuje się też perspektywa egzaminów ważniejszych niż piłkarskie, bo matury. Ale wierzymy, że po tej jesieni będziemy silniejsi – w myśl zasady, że co cię nie zabije, to wzmocni.