Śląsk Świętochłowice – Rozwój 0:2. Pierwsza wyjazdowa wygrana


Nareszcie! Po golach Piotra Barwińskiego i Michała Flaka na stadionie Naprzodu Lipiny doczekaliśmy się premierowego w tym sezonie boiskowego zwycięstwa w roli gości.

Jest ulga. Dotąd nasze wyjazdowe statystyki „podkręcał” jedynie walkower za przegrany mecz z Unią Kosztowy, ale trudno było prezentować go jako zwycięstwo, dlatego wypatrywaliśmy pierwszego w sezonie kompletu punktów wywalczonego w delegacji, co przy jednoczesnej dobrej postawie na „Kolejarzu” pozwoliłoby zawiązać jakąś mini-serię, umocnić się w szerokiej czołówce tabeli, złapać jeszcze pewność na krańcowe fragmenty rundy jesiennej. Doczekaliśmy się w sobotnie południe w Świętochłowicach. Może Rozwój nie zaprezentował się na stadionie Naprzodu Lipiny wielce olśniewająco, ale był bardzo zdeterminowany, walczący, przeciwstawiający się agresywnie grającym gospodarzom i w wielu fragmentach bardzo konsekwentny w ofensywie, co przełożyło się na zasłużoną wygraną. A dzień ten nie zaczął się po naszej myśli, bo niedyspozycję zdrowotną zgłosił Tomasz Wroza i trener Tomasz Wróbel musiał dokonać zmiany w podstawowym składzie, desygnując do gry Maksymiliana Zielińskiego.

W pierwszej połowie egzekwowaliśmy więcej stałych fragmentów gry, ale konkretniejszy był Śląsk, który kilkukrotnie poważnie nam zagroził, dlatego fakt, że do szatni schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem, musiał satysfakcjonować. Stało się to wskutek zdarzenia z 33. minuty. Adrian Lesik – przyznajmy – w mało odpowiedzialny sposób na 15. metrze sfaulował w powietrznej walce Oliwiera Kwiatkowskiego, a rzut karny, podobnie jak tydzień wcześniej z Wartą Zawiercie, na bramkę zamienił Piotr Barwiński. „Brawo trener!” – zakrzyknął wtedy Maks Mozes, jeden z jego podopiecznych w zespole 2013 rocznika, prowadzonego przez naszego najstarszego zawodnika oraz Macieja Radziejewskiego. Przed przerwą, choć przeżywaliśmy trochę ciężkich chwil i Bartosz Golik musiał być bardzo czujny, mogliśmy nawet podwyższyć, ale po dośrodkowaniu Szymona Jarka „główka” Oliwiera Kwiatkowskiego spoczęła na poprzeczce.

Początek drugiej połowy należał do gospodarzy, lecz gol padł znów dla Rozwoju. Robert Woźniak rozegrał ładną akcję z Michałem Flakiem, zwieńczoną skutecznym strzałem tego drugiego słabszą prawą nogą. Dla „Micha” to piąta bramka na przestrzeni ostatnich sześciu występów, seria ta robi wrażenie. Prowadząc 2:0, świętochłowiczanie zagrażali nam już dużo rzadziej, a my wyprowadzaliśmy kolejne kontry. Gdybyśmy byli w nich tak skuteczni, jak w działaniach ofensywnych, końcowe zwycięstwo byłoby bardziej okazałe. Okazji na trzecie trafienie, które definitywnie „zabiłoby” ten mecz, było bez liku, na bramkę Śląska strzelali Daniel Kaletka, Wojciech Bielec, Robert Woźniak czy Oliwier Kwiatkowski, ale bez powodzenia.

Odnieśliśmy drugie z rzędu zwycięstwo, wskoczyliśmy nawet (na chwilę…?) na podium i z nadzieją czekamy na końcówkę rundy jesiennej. Za tydzień gramy na u siebie z Victorią Częstochowa, potem w Siewierzu ostatni wyjazd oraz z Piastem II Gliwice – ostatni mecz na „Kolejarzu” przed przeprowadzką na Asnyka. Walczymy!


Protokół meczowy
12. kolejka I grupy IV ligi śląskiej
sobota, 22 października, godz. 11:00, stadion Naprzodu Lipiny, Świętochłowice, ul. Łagiewnicka 80

Śląsk Świętochłowice – Rozwój Katowice 0:2 (0:1)
0:1 – Barwiński, 33 min (karny po faulu na Kwiatkowskim), 0:2 – Flak, 66 min (asysta Woźniak)

Sędziował: Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie). Widzów: 100.

Śląsk Świętochłowice: Strąk – Żyłka, Wolniewicz, Słota, Koniarek (74. Matusiak), Balon (64. Rybak), Lesik, Tarka (67. Wystop), Barteczko, Rudek (64. Kaiser), Paszek.
Rezerwowi: Stopyra, Szulc, Borowiec.

Rozwój Katowice: Golik – Ziarkowski (85. Haładyń), Barwiński, Skroch, Flak, Ciszewski, Kwiatkowski, Baranowicz (67. Kaletka), Jarek (69. Bielec), Woźniak, Zieliński (58. Draga).
Rezerwowi: Bryła.
Trener Tomasz WRÓBEL.

Żółte kartki: Lesik – Jarek, Flak, Bielec.

foto: administrator