Walczyliśmy dzielnie, broniliśmy się konsekwentnie, ale nie daliśmy rady zapunktować w Jaworznie z wyżej notowaną „Szczaksą”.
Nie doczekaliśmy się przełamania i pierwszej w sezonie wyjazdowej wygranej. Ponieśliśmy porażkę na kameralnym obiekcie Szczakowianki, która przez cały mecz sumiennie pracowała na 3 punkty i zasłużenie je zgarnęła. Okazała się po prostu silniejszym tego dnia zespołem, mającym w swoich szeregach zawodników z doświadczeniem w wyższych ligach, na czele z wszędobylskim Maciejem Małkowskim. Jaworznianie byli stroną stwarzającą więcej zagrożenia w polu karnym rywala, a finalnie też skuteczniejszym zarówno w przodzie, jak i tyłach. Prócz punktów na najbliższy mecz z powodu czterech żółtych kartek straciliśmy też Oliwiera Kwiatkowskiego.
Gorzkich słów jednak w stronę naszych chłopaków tego popołudnia kierować nie sposób. Choć wystąpiliśmy już w nieco silniejszym niż dotąd składzie, bo do gry wrócili Olaf Baranowicz i Dawid Ciszewski, to wciąż trener Tomasz Wróbel nie ma do dyspozycji Igora Rogowskiego, Fabiana Cieślara, a przede wszystkim Patryka Gembickiego, z kolei niektórzy zawodnicy będący po kontuzjach są daleko od dyspozycji z rundy wiosennej. Mimo tych problemów, staraliśmy się stawić silnej Szczakowiance czoło. Przez niemal pełne 90 minut byliśmy bardzo zdyscyplinowani w obronie, broniąc się przed kolejnymi dośrodkowaniami czy kombinacyjnymi akcjami, nie dopuszczając pod naszą bramką do typowych „setek”. Ale – no właśnie – piszemy „niemal pełne”. Zostaliśmy zaskoczeni nie jakimś przemyślanym efektownym atakiem, a dalekim wykopem bramkarza Dawida Gargasza po naszym rzucie wolnym w stronę Marcina Smarzyńskiego. Napastnik, który przed laty zapisał nawet epizod w Rozwoju, wygrał pojedynek z Tomaszem Wrozą i mocnym strzałem „po krótkim” pokonał Bartosza Golika.
Po stracie bramki – a działo się to krótko po przerwie – zmieniliśmy ustawienie, próbowaliśmy na nieidealnej murawie coś wykreować, sporo ożywienia wniosło wejście Szymona Jarka z rocznika 2006. Najlepszą i w zasadzie jedyną tego dnia okazję mieliśmy w końcówce, gdy Gargasz palcami odbił piłkę po strzale Roberta Woźniaka. Piłka tego dnia ostatecznie jeszcze zatrzepotała raz w siatce, tyle że znów naszej, gdy po kontrze w doliczonym czasie główną rolę odegrali zmiennicy. Mikołaj Gondek wyłożył Mateuszowi Budakowi, ten trafił do pustaka, a chwilę później sędzia zakończył mecz, który potoczył się niemal wedle identycznego scenariusza, co nasza poprzednia wizyta w Jaworznie. Wtedy to – tyle że na miejskim stadionie Victorii, a nie w Szczakowej – też do przerwy było 0:0, też skończyło się porażką 0:2, też w przodzie nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia, też drugiego gola straciliśmy w doliczonym czasie.
Przystępowaliśmy do tego sezonu z pewnymi ambicjami i nadziejami, ale na razie są one brutalnie weryfikowane. Z 8 meczów przegraliśmy 4, podczas gdy przez całą wiosnę przegrane były tylko dwie. Teraz częściej kończymy na tarczy niż z nią, za półmetkiem rundy jesiennej plasujemy się w dolnej części tabeli. Przed nami dwa mecze w Katowicach: za tydzień na „Kolejarzu” podejmiemy Unię Dąbrowa Górnicza, która imponuje i zdobyła już 19 punktów, dotrzymując kroku liderującym rezerwom Piasta Gliwice. A za dwa tygodnie derby na Podlesiu.
Protokół meczowy
8. kolejka I grupy IV ligi śląskiej
sobota, 24 września, godz. 16:00, stadion w Jaworznie-Szczakowej przy ul. Kościuszki 1
Szczakowianka Jaworzno – Rozwój Katowice 2:0 (0:0)
1:0 – Smarzyński, 55 min
2:0 – Budak, 90+3 min
Sędziował Adrian Kozieł (Porąbka). Widzów ok. 300.
Szczakowianka Jaworzno: Gargasz – Skrzypiński, Iwan, D. Małkowski, Rydz (77. Jabłoński) – Kędzierski (74. Budak), Wawoczny, Chrabąszcz (87. Gądek), M. Małkowski – Sewerin (58. Kotov), Smarzyński.
Rezerwowi: Stanek, Kumor, Bochenek.
Trener Paweł CYGNAR.
Rozwój Katowice: Golik – Ziarkowski, Barwiński, Skroch, Flak, Wroza (72. Ciszewski), Kaletka (82. Draga), Kwiatkowski, Bielec (66. Jarek), Woźniak.
Rezerwowi: Bryła, Myśliwczyk.
Trener Tomasz WRÓBEL.
Żółte kartki: Kwiatkowski, Ciszewski.
foto: administrator