Tomasz Wróbel: Takie zwycięstwa bardziej się szanuje


Komentarz trenera Rozwoju Katowice po wygranej (2:1) z Unią Kosztowy.

Podkreślaliśmy już, że takie wygrane 2:1 smakują bardziej niż 5:0, kiedy wszystko idzie gładko.
Takie zwycięstwa bardziej się szanuje, a słowo szacunek to nieodzowna część piłki nożnej. W pierwszej połowie zagraliśmy słabiej, ale naprawdę mamy swoje kadrowe problemy i nie ma co ubarwiać rzeczywistości. Dziś grając bez nominalnego napastnika liczyliśmy się z tym, że możemy… różnie wejść w to spotkanie. Chwała chłopakom, że stanęli na wysokości zadania i potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, choć przegrywali już 0:1. Duże dla nich brawa, zwłaszcza że kończyliśmy bardzo młodą ekipą, dwoma juniorami z 2006 rocznika – mówił trener Tomasz Wróbel.

Nasz szkoleniowiec docenił klasę rywala, który na papierze prezentuje się w realiach IV ligi bardzo okazale.
– Unia Kosztowy to mocna ekipa. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i takie było. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Unii. W przerwie padło trochę podpowiedzi, ale drużyna musi potem zrealizować to na boisku. Gratulacje dla zawodników. Przecisnęli ten mecz charakterem, którego trochę brakło w pierwszej połowie – przyznał Wróbel.

Rozwój 3 z 4 ostatnich goli strzelił po rzutach rożnych egzekwowanych przez Dawida Ciszewskiego. Tak padły obie bramki w Siewierzu, tak padła ta zwycięska z Unią.
Życzyłbym sobie, byśmy zdobywali bramki seriami z akcji, a nie bronili się w tej materii stałymi fragmentami, ale one też muszą być wypracowane, by padały z nich zwycięskie gole. To robota chłopaków, którzy wbiegają z odpowiednim timingiem do dośrodkowań. Gdy zaczynałem pracę z Rozwojem w IV lidze, najbardziej obawiałem się stałych fragmentów, dlatego poświęcałem temu dość dużo czasu. Staraliśmy się realizować różne pomysły. Oprócz meczu w Bełku – dobrze go pamiętam, bo chłopaki nie wykonywali wtedy żadnych zadań – potrafiliśmy się bronić, a teraz zaczynamy strzelać. Szkoda straconej dziś po rożnym bramki, bo to zawsze minus, ale i tak uważam, że chłopaki robią kapitalną robotę. Patrząc na skład, w jakim dziś wystąpiliśmy, należy im się ogromny szacunek – podkreślał szkoleniowiec naszej drużyny.

Z ośmiu ostatnich meczów, Rozwój wygrał aż siedem, przegrywając jedynie nieznacznie u wyżej sklasyfikowanego MKS-u Myszków.
– Skoro jest 7 na 8, to brakuje nam tego jednego! Jestem ambitnym człowiekiem, dlatego trzeba patrzeć na to, co stało się, że tego jednego zwycięstwa nie odnieśliśmy. Pracujemy nadal ciężko z pokorą. Zawsze powtarzam, że piłka jest źródłem pokory. Łatwo jest odlecieć. Dlatego powiedzmy sobie jasno, że dziś nasza gra nie była koncertowa i jest nad czym pracować. Zostały nam dwa mecze, będziemy chcieli podtrzymać serię, by z maksymalną liczbą punktów zacząć okres przygotowawczy do rundy wiosennej. W tej chwili jest dobrze, ale powinno być jeszcze lepiej – przekonywał Wróbel.

W konfrontacji z zespołem z Mysłowic małym odkryciem okazał się Szymon Zielonka. Defensywny pomocnik tym razem był napastnikiem, zastępując Patryka Gembickiego. To było godne zastępstwo – bo „Jogi” strzelił gola i zaliczył asystę.
– Bardzo dobrze to wyszło. Stanął na wysokości zadania. Wiemy, że ma jakość piłkarską i chcieliśmy to wykorzystać. Wiem, że niełatwo wchodzi się w mecz, kiedy całkowicie musisz zmienić miejsce na boisku i sposób poruszania się. „Jogi” obronił się liczbami, asystą i bramką. Duże brawa dla niego. To niesamowity człowiek, ale potrzebna jest do niego instrukcja obsługi – żartował trener Rozwoju.

Cieszy, że choć szeroką ławą wprowadzamy do IV ligi juniorów, to są jeszcze kolejne debiuty. Dziś premierowy występ zanotował Olaf Baranowicz z rocznika 2006.
To droga, którą chcemy podążać, mając swoją wizję prowadzenia klubu i drużyny. Zdajemy sobie sprawę, w jakim miejscu jesteśmy i ile nam brakuje, ale z wprowadzaniem młodych chłopaków do seniorskiej piłki nieskromnie mówiąc robimy wszyscy dobrą robotę. To efekt pracy wielu ludzi: aby chłopak dotarł do pierwszej drużyny, musi przejść przecież przez wiele szczebli Akademii – zwrócił uwagę Tomasz Wróbel.

foto: Grzegorz Matla/slaskisport.tv