– Nowy trener? W najbliższych dniach, być może nawet jutro, ogłosimy ostateczną decyzję – mówi prezes Rozwoju Katowice.
W Rozwoju nie ma już Mirosława Smyły, Tomasza Wróbla i Mateusza Września, czyli trenera i dwóch najlepszych zawodników. Czy to oznacza, że jesteśmy w odwrocie?
– Sprawa trenera była dla nas jasna. Dostał od nas trzykrotnie szansę. Współpraca trwała trzy rundy i w ani jednej za bardzo zespołowi nie poszło. Oczywiście, nie jest tak, że to trener był temu wszystkiemu winien, bo drużyna była, jaka była. Były głosy, by dokonać zmiany już w trakcie rundy, ale doczekaliśmy do końca. Tak naprawdę, najważniejsze było kilka ostatnich kolejek. Trzy-cztery mecze. W nich trener mógł się obronić, wygrać o dwa spotkania więcej i nasza sytuacja byłaby diametralnie inna. Nie udało się, dlatego podziękowaliśmy sobie, podaliśmy ręce i rozstaliśmy.
Czy trudno było znaleźć kompromis między interesem klubu a dobrem zawodników, którzy odeszli mimo ważnych kontraktów?
– Przed sezonem budowaliśmy zespół również na takiej zasadzie, że zawodnicy przyjdą się – w cudzysłowie – pokazać. Papier to papier, ale ustne umowy były takie, że w przypadku otrzymania zimą ofert lepszych sportowo i finansowo, otrzymają zielone światło na zmianę klubu. To żadna tajemnica. Cieszmy się, że obaj grali tu przez te minione pół roku; Tomek oczywiście znacznie dłużej. Dostali świetne propozycje z Rakowa i Odry, więc ich odejście to nie jest jakaś sensacja. Nie ma ludzi niezastąpionych. Może w ich miejsce objawią się inni, nawet niekoniecznie z zewnątrz, a już będący w drużynie, którzy nagle zaczną grać lepiej?
Na jakim etapie są poszukiwania nowego trenera?
– W najbliższych dniach, być może nawet jutro, ogłosimy ostateczną decyzję. Mamy za sobą rozmowy z dwoma kandydatami, czeka nas jeszcze spotkanie z kolejnym. Nie ma paniki. Chcieliśmy być lojalni, dlatego nie prowadziliśmy żadnych negocjacji wcześniej. Dopiero po rozstaniu z trenerem Smyłą podjęliśmy poszukiwania jego następców.
Czy w Rozwoju jest mocne parcie na utrzymanie się w gronie drugoligowców?
– Na pewno tak. To jednak szczebel centralny, rozgrywki o innym potencjale niż trzecia liga. Jest też Pro Junior System, który daje nadzieję na zarobienie dobrych pieniędzy. Bardzo chcemy się utrzymać. Jeśli jednak uznamy czy też okaże się, że nie stać nas, by utrzymać się tym, co dysponujemy, to przecież nie staniemy na głowie. Trudno, takie realia. Zadłużyć się jest przecież łatwo. Nie tylko my jesteśmy jednak w takiej sytuacji, a sądzę, że większość klubów od 8. miejsca w dół. Wiele z nich walczy nie tylko sportowo, ale po prostu o przetrwanie. Trzeba być dobrej myśli. Nie rezygnujemy i nie składamy broni. Już mamy kilka propozycji pozyskania zawodników, mogących nas wzmocnić. Ktoś odchodzi, ktoś przychodzi. Obyśmy znaleźli takich reprezentujących poziom co najmniej równy tym, którzy w ostatnich dniach nas opuścili.
foto: Michał Chwieduk