– W Rybniku każdy dał z siebie więcej niż 100 procent – podkreśla pomocnik Rozwoju, nawiązując jeszcze do sobotnich derbów z ROW-em, ale wypatrując też środowego pucharowego meczu w Puławach.
Na początku ustalmy jedną kwestię: po wygranej z ROW-em na Daniela Paszka niektórzy zaczęli mówić „Nejmor”. Skąd się to wzięło?
– A to akurat śmieszna sytuacja. Damian Niedojad trochę bawi się grafikami. Stworzył taką z moim zdjęciem i dopisał kilka słów. Między innymi – właśnie „Nejmor”. Wysłał mi to Messengerem, znalazło się to w internecie na naszej klubowej grupie. Trochę śmiechu było, chłopaki w szatni oczywiście to podłapali i tak już ten „Nejmor” został. Atmosfera, jak zawsze w Rozwoju, dopisuje, Ale o szczegóły pytajcie Damiana. Ważne, że najwyraźniej mi to pomogło – opowiada z uśmiechem „Pacho”.
Oj, pomogło. I to jak. To właśnie efektowny rajd 25-latka dał nam pierwszą bramkę w derbach z ROW-em. – Miałem pomysł na tę kontrę. Wypaliło, mimo że nie był to mój mecz. Zanotowałem sporo głupich strat, ale po cichu wierzyłem, że tę jedną akcję uda się przeprowadzić. Drużyna z Rybnika najwyraźniej mi leży – mówi skrzydłowy Rozwoju, który w 2018 roku strzelił dwa gole. Oba… z ROW-em. Trafił też do siatki w kwietniowych derbach przy Zgody. Również było to trafienie przedniej urody, również w drugiej połowie, również na 1:0 – i również skończyło się naszą wygraną 2:0.
Te sobotnie trzy punkty cieszyły bardzo. Okoliczności były niecodzienne. Przed meczem straciliśmy wskutek urazu lidera środka pola, Michała Płonkę, a w 55. minucie czerwoną kartką ukarany został Seweryn Gancarczyk.
– Kiedy zobaczyłem, że sędzia wyciąga czerwoną kartkę, powiedziałem do siebie, że to niemożliwe; że znowu wiatr nam wieje w oczy. Trzeba jednak było grać do końca, bo czerwona kartka to jeszcze nie jest przecież przegrany mecz. Po raz kolejny życie pokazało, jak bardzo nieprzewidywalnym sportem jest piłka. Szczęście się do nas uśmiechnęło, ale przecież jechaliśmy do Rybnika tylko i wyłącznie po to, by zwyciężyć. Nieważne nawet, w jaki sposób. Mieliśmy zrobić swoje, to nam się udało, z czego bardzo się cieszymy. Każdy z chłopaków dał z siebie więcej niż 100 procent, w dziesiątkę musieliśmy się mocno sprężyć. Podziałało. Teraz dwa dni regeneracji i podróż do Puław – przypomina Daniel Paszek.
W środę zagramy z trzecioligową Wisłą mecz Pucharu Polski, więc czasu na celebrowanie derbowej wygranej nie ma. – To bardzo ważny mecz. Może zagwarantować klubowi zastrzyk gotówki, a poza tym – fajnie byłoby znaleźć się w 1/8 finału, wśród 16 najlepszych drużyn w kraju. Każdego z nas to napędza, dlatego celem może być tylko i wyłącznie zwycięstwo – podkreśla „Pacho”, który z optymizmem patrzy w przyszłość, mimo że wciąż plasujemy się w strefie spadkowej drugiej ligi.
– Przed sezonem byliśmy spokojni o utrzymanie. Pierwsze mecze też nie wskazywały na to, że będziemy mieli problemy, choć głupio pogubiliśmy punkty z Elaną i Siedlcami. taka jest jednak piłka. Naszym celem jest utrzymanie i z każdym kolejnym spotkaniem zamierzamy się do niego przybliżać – mówi 25-latek.
foto: Tomasz Błaszczyk