Gryf Wejherowo – Rozwój 3:1. Otchłań


W dramatycznych okolicznościach, wskutek dwóch goli straconych w samej końcówce, przegrywamy w Wejherowie, do minimum redukując matematyczne szanse na utrzymanie w drugiej lidze.

Cześć pieśni. W tabeli, którą zamykamy, strata do plasujących się nad kreską drużyn Gryfa i Olimpii Elbląg na dwie kolejki przed końcem sezonu wynosi już 6 punktów, a skrawek promila szans daje nam jedynie fakt, że mamy lepszy od elblążan bilans bezpośrednich starć (2:1 na wyjeździe i 0:1 u siebie). Nie ma się tu co czarować – do utrzymania potrzebowalibyśmy nie tyle cudu, co całej serii cudów i nie pomoże nam tu nawet patron spraw beznadziejnych św. Juda Tadeusz. Po siedmiu latach żegnamy się ze szczeblem centralnym. W 2012 roku udaliśmy się do Wejherowa na pierwszy po awansie z trzeciej ligi dwudniowy wyjazd i wygląda na to, że tu też „odhaczyliśmy” dwudniowy wyjazd ostatni. Dwa lata temu w tym mieście w ostatniej kolejce zapewniliśmy sobie utrzymanie w drugiej lidze, tym razem po porażce na Wzgórzu Wolności praktycznie z niej spadamy.

***

Niedzielny mecz o życie rozpoczęliśmy bez Sebastiana Olszewskiego. Nasz etatowy młodzieżowiec pauzował za kartki, dlatego w tej roli zastąpił go Daniel Kamiński. Dla „Siwego” był to pierwszy w tym roku występ w wyjściowym składzie. I to właśnie on już w 4. minucie mógł dać nam prowadzenie. Dobrze uderzył z okolicy 12-13. metra, ale Dawid Leleń sparował piłkę na korner, po którym nad poprzeczką główkował Kamil Łączek.

Pierwsza połowa długo przebiegała z delikatną przewagą optyczną Gryfa, z której jednak nie za wiele wynikało. Największe zagrożenie było po stałych fragmentach gry. W 19. minucie Mateusz Goerke po krótko rozegranym rzucie rożnym uderzył z naszego pola karnego, a Bartosz Soliński odbił futbolówkę za końcową linię. 10 minut później po rzucie wolnym egzekwowanym przez miejscowych powstało spore zamieszanie, Krzysztof Wicki zdołał dzióbnąć piłkę w stronę naszej bramki, ale „Solin” był na posterunku.

Końcówka premierowych trzech kwadransów była w wykonaniu podopiecznych trenerów Koniarka i Wróbla bardzo dobra. W 41. minucie Kamiński próbował z dystansu i Leleń na raty złapał piłkę. W 44. minucie po ładnej akcji i podaniu Michała Płonki soczyście z lewej strony pola karnego kropnął Marcin Kowalski, lecz bramkarz Gryfa znów spisał się bez zarzutu.

Paradoksalnie, nieszczęście stało się w momencie, gdy Rozwój łapał rytm. Ostatnie słowo przed przerwą należało do Gryfa. Maciej Koziara wjechał lewym skrzydłem w nasze pole karne, płasko dośrodkował, a z bliska do siatki trafił Wicki. Sędzia nawet nie wznawiał już gry, a od razu zaprosił oba zespoły do szatni. To była ostatnia sekunda jednej doliczonej minuty. Przyniosła nam cios, z którym trudno się było pogodzić. W tym momencie spadaliśmy już w przepaść.

Do drugiej połowy przystąpiliśmy po zagrywce va banque. By wypełnić limit młodzieżowców, do bramki za Solińskiego wskoczył Bartosz Neugebauer, a dzięki temu ofensywę mógł wzmocnić Konrad Andrzejczak, który zmienił Bartosza Baranowicza. Bardzo szybko mogło zrobić się po balu, ale Neugebauer wygrał sam na sam z Koziarą.

Pierwszego po przerwie bardziej emocjonującego momentu pod bramką przeciwników doczekaliśmy się dopiero w 58. minucie, gdy po rożnym Rafała Kulińskiego wysoko nad poprzeczką uderzył Daniel Paszek. W 76. minucie – zmów po kornerze – do odbitej przez Lelenia piłki doskoczył Kamil Kurowski, ale przymierzył zza „szesnastki” minimalnie niecelnie.

Tak jak niewiele zapowiadało gola dla Gryfa – tak niewiele (albo prawie nic) zapowiadało go dla nas. Wyrównanie w 79. minucie stało się jednak faktem. Andrzejczak wypuścił prostopadle Paszka, a ten strzelił „z pierwszej” obok Lelenia. Wróciliśmy do świata żywych, a w 84. minucie „Pacho” miał na nodze kolejną patelnię. Świetnie uwolnił się w polu karnym, ograł rywala, od celu dzieliło go kilka metrów, ale uderzył za mocno i wysoko nad bramką. Nasi rezerwowi aż wyskoczyli. Ta sytuacja niejednemu z nas może się jeszcze kiedyś przyśnić

Potwierdziła się brutalna piłkarska prawda: nie dasz – dostaniesz. W 88. minucie Maciej Koziara oddał centrostrzał z rzutu wolnego, od bramki dzieliło go jakieś 45 metrów, ale zaskoczył oślepionego słońcem Neugebauera. Pełen dramat. Byliśmy na deskach, a Gryf dobił nas jeszcze w doliczonym czasie gry za sprawą nie kogo innego jak Koziary. Za tydzień, w sobotę, przy Zgody rozstaniemy się z drugą ligą derbami z również znajdującym się w beznadziejnym położeniu ROW-em 1964 Rybnik. W ostatniej kolejce pojedziemy zaś do Rzeszowa.

Protokół meczowy
32. kolejka II ligi
niedziela, 5 maja, godz. 17:00, Wzgórze Wolności w Wejherowie

Gryf Wejherowo – Rozwój Katowice 3:1 (1:0)
1:0 – 
Kołc, 45+1 min (asysta Koziara)
1:1 – Paszek, 79 min (asysta Andrzejczak)
2:1 – Koziara, 88 min (wolny)
3:1 – Koziara, 90+2 min

Sędziował Piotr Idzik (Poznań). Widzów

Gryf Wejherowo: Leleń – Pietroń, Ewertowski, Wicki, Goerke – Chwastek (87. Ryk), Kołc, Sikorski, Koziara, Macierzyński (60. Czychowski) – Rogalski.
Rezerwowi: Ferra, Kątny, Machol, Gulczyński.
Trener Zbigniew SZYMKOWICZ.

Rozwój Katowice: Soliński (46. Neugebauer) – Mońka (62. Musiolik), Gancarczyk, Łączek, Kowalski – Kuliński, Kurowski – Baranowicz (46. Andrzejczak), Płonka, Kamiński (70. Gembicki) – Paszek.
Rezerwowi: Gałecki, Lazar, Wrzesień.
Trenerzy Marek KONIAREK i Tomasz WRÓBEL.

Żółte kartki: Kołc – Kamiński, Kurowski, Gancarczyk.

foto: Tomasz Błaszczyk