Wypożyczony do Rozwoju z GKS-u Katowice pomocnik bardzo żałował straconych w Bełchatowie punktów.
– Żal tych punktów, bo każdy jest na wagę złota. Z przebiegu mecz nie wyglądało to tak, że powinniśmy tu przegrać 0:2. Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Uważam, że był to nasz najlepszy dotąd występ. Prowadziliśmy grę, mieliśmy swoje sytuacje i szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy – nie ukrywał Paweł Szołtys.
Wypożyczony z GKS-u 20-latek w drugiej połowie sam mógł co najmniej raz wpisać się na listę strzelców. Na przeszkodzie stanęła poprzeczka.
– Żałuję bardzo. Oddaję strzały. Mam nadzieję, że w końcu coś wpadnie, a najważniejsze: da punkt czy punkty drużynie – podkreślał Szołtys.
Rozwój z pewnością nie jechał do Bełchatowa w roli faworyta. Mimo to, w wielu momentach był w stanie postraszyć znacznie wyżej notowanych gospodarzy.
– Nie wiem, czy jechaliśmy tu na pożarcie. Mamy młodą, ale ambitną, dobrą drużynę, tworzoną przez zawodników z umiejętnościami. Na Bełchatowie, który jest kandydatem do awansu, prowadziliśmy grę. Tak samo było w spotkaniu z Puławami. Nie uważam, byśmy mieli powody, by bać się jakiejś drużyny w drugiej lidze – zauważał przytomnie pomocnik.
Przed naszym zespołem teraz tydzień do następnego meczu. 2 września, w sobotę, podejmiemy przy Zgody Legionovię.
– Będziemy dążyli do wygranej. U siebie musimy punktować i zdobywać bramki. Najważniejsze, to odnieść wreszcie zwycięstwo – zakończył Paweł Szołtys.