Komentarz jednego z trenerów Rozwoju Katowice po szalonym meczu i remisie w Łęcznej.
– Czasem słyszy się czy czyta o ekstraklasowych zespołach, które mają warunki i wszystko, czego pragną, między ligą a Pucharem Polski odbywają kilkudniowe zgrupowania. My w tym tygodniu zrobiliśmy 3300 kilometrów, z wieloma młodymi chłopakami. Z Łęcznej wrócimy o piątej nad ranem, a o szóstej muszę stawić się na kopalni. Trener Kolonko akurat ma urlop, to trochę odetchnie. Taki żywot trenerów Rozwoju…
– Mimo kontuzji i przeciwności losu zamknęliśmy ten tydzień bardzo dobrym wynikiem. Wywalczyliśmy trzy punkty w Elblągu, w Koszalinie dzięki awansowi do kolejnej rundy Pucharu Polski zarobiliśmy dla klubu pieniądze. Wiemy, jak ważna jest każda złotówka, by klub funkcjonował i służył promowaniu młodych chłopaków, a PP dał nam zastrzyk, dzięki któremu mogliśmy pokryć koszty wyjazdów, autokarów i hoteli.
– Teraz zremisowaliśmy w Łęcznej. Wszyscy zasłużyli na pochwały. Spotkanie było bardzo ciężkie, rywal – bardzo silny, mający ogromny potencjał. Górnikowi nie brakuje ptasiego mleczka, my jesteśmy jakby na drugim biegunie. Walczymy o to, by w Rozwoju było jak najlepiej, a wiele nadrabiamy dzięki świetnej atmosferze. Chyba siódmy raz w tym sezonie objęliśmy prowadzenie, a wygrana nam się wymknęła. Fajnie jednak, że potrafiliśmy wyszarpać ten punkt.
– Bardzo dobre zmiany dali „Czesiek” i „Barry”, pierwszy ligowy występ w sezonie zaliczył Zielonka. Młodzi walczą. Cieszy powrót „Kowala”. Obawiałem się, że go nie odzyskamy, ale to twardy chłop. Zanotował udane wejście. Chwała zawodnikom, bo robią wszystko, by się utrzymać, by Rozwój grał na szczeblu centralnym, by młodzież mogła się w nim pokazywać. Na mecze Rozwoju warto jeździć.
– Chcę podkreślić, że pozytywne zawody zaliczył też arbiter. Gwizdał nam po raz pierwszy i robił to bardzo dobrze, mimo że mecz do prowadzenia miał bardzo trudny.
foto: Tomasz Błaszczyk