Rozwój jedzie na Widzew, czyli niezwykły mecz z liderem


W sobotni wieczór nasza drużyna przy wypełnionych trybunach nowoczesnego widzewskiego stadionu walczyć będzie z najlepszą drużyną drugiej ligi i murowanym kandydatem do awansu na zaplecze ekstraklasy.

– W Chorzowie mogę poczuć się jak piłkarz – mówi w piątkowym „Sporcie” napastnik Ruchu Piotr Giel. Parafrazując te słowa – i podchodząc do nich z typowym dla klimatu szatni dystansem oraz „szyderą” – można stwierdzić, że w sobotę jak piłkarze będą mogli poczuć się zawodnicy Rozwoju. – W weekend zagramy przy największej frekwencji w całej Polsce – zauważył bramkarz Bartosz Soliński. W tym sezonie najmniej liczną publikę odnotowano na Widzewie w meczu z Gryfem Wejherowo. 16 321… Nie ma co ukrywać – prędko na drugie takie spotkanie naszej drużyny o ligowe punkty się nie zanosi, dlatego łapmy ten moment.

O tym, jak wielkie wyzwanie przed podopiecznymi trenerów Rafała Bosowskiego i uwielbianego przez łódzkich kibiców Marka Koniarka, niech świadczą statystyki. Od chwili oddania nowego stadionu do użytku (marzec 2017), Widzew rozegrał na nim 28 meczów. Wygrał 21, zremisował – 5, ponosząc przy tym tylko dwie porażki. Obie w ubiegłym roku: w czerwcu z Finishparkietem Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie oraz w listopadzie z Łomżą. Odnotujmy, że okoliczności tej pierwszej były o tyle specyficzne, iż Drwęca walczyła wtedy o awans do drugiej ligi z odwiecznym rywalem Widzewa, ŁKS-em i tamta wygrana przybliżała ją do realizacji celu – a zarazem „wyautowania” ŁKS-u.

W tym roku kalendarzowym RTS pozostaje przed własną publicznością niepokonany. Po wywalczonym rzutem na taśmę awansie do drugiej ligi wiedzie mu się w roli gospodarza wręcz fantastycznie. 7 zwycięstw, 2 remisy, 20 goli strzelonych i tylko 5 straconych… Łodzianie mają 37 punktów – to aż o 21 więcej od Rozwoju – będąc dziś liderem i głównym faworytem do awansu na zaplecze ekstraklasy. Swoje zrobiła seria siedmiu wygranych, zanotowana między 8 września (3:0 z Łęczną) a 20 października (3:1 w Chorzowie). W dwóch ostatnich spotkaniach Widzew nie zdołał jednak sięgnąć po pełną pulę. Najpierw bezbramkowo zremisował u siebie z GKS-em Bełchatów (wcześniej punkt z Alei Piłsudskiego zdołał wywieźć tylko Znicz Pruszków), ale ten rezultat był niczym zwycięstwo, skoro długo drużynie przyszło walczyć w dziewiątkę. Przed dwoma tygodniami z kolei beniaminek rozegrał niezwykły mecz w Grudziądzu. Mimo że do 89. minuty prowadził 2:0, to ostatecznie przegrał 2:3.

Trener Radosław Mroczkowski, zwykle oszczędny w słowach, wygłosił wtedy dość znamienne słowa. – Mamy zawodników, jakich mamy. To określony potencjał, z którego potrafimy stworzyć jak najlepszą ekipę. Mamy cały czas dalekie marzenia, ale musimy spojrzeć na to na chłodno. Gdy mierzymy się z drużynami, które potrafią grać w piłkę, wychodzą pewne problemy, które pokazują, że to nie jest jeszcze zespół kompletny. Budowa, selekcja, będzie trwała jeszcze długo. W szatni powiedziałem chłopakom, że my jeszcze niczego nie osiągnęliśmy. Za nami dopiero pewien etap. Widzimy, że by marzyć o czymś więcej, jakości też musi być więcej. Za szybko tworzymy z niektórych zawodników legendy i szczególnie ja mam potem z tym problem. Wystarczy wejść na trzy pierwsze widzewskie portale. Każdy ma tam swoją legendę, a to trochę przesada. Musimy się z tym mierzyć. Chłopakom to nie pomaga, a przeszkadza. Ktoś po meczu z Bełchatowem jest legendą, a w Grudziądzu rozpatrywany jest w zupełnie drugą stronę. No to jak? Gdy coś rzeczywiście zrobimy, będzie można mówić o legendach. Na razie trzeba wziąć się ostro do pracy i mocno spojrzeć w lustro.

Przed tygodniem – podobnie jak Rozwój – Widzewowi też nie było dane zainaugurować rundy rewanżowej. Nasza drużyna nie zagrała z Elaną Toruń, łodzianie z podobnych względów (strajk policji) nie zmierzyli się z Olimpią Elbląg, mimo że normalnym trybem udali się na wyjazd. W lipcu przy Zgody RTS wygrał 4:0 po golach Konrada Gutowskiego, Mateusza Michalskiego, Roberta Demjana i Marka Zuziaka.

Dla Rozwoju to ważny okres. W sobotę – Łódź, a potem dwa domowe mecze: w środę z Elaną i w niedzielę z Błękitnymi. W tabeli plasujemy się obecnie na przedostatniej pozycji, ale do 13. Gryfa tracimy tylko trzy punkty, mając na koncie jeden mecz rozegrany mniej. Trzeba walczyć, bo absolutnie nic nie zostało jeszcze stracone, a w tym roku jest jeszcze wiele do wygrania.

Najpierw – Widzew. O jakikolwiek punkt będzie niezwykle ciężko, ale przecież nieraz przez całe życie trenuje się, by uczestniczyć w takim meczu. By zamknąć oczy, głęboko odetchnąć i zagrać najlepiej, jak się potrafi. Zróbmy wszystko, by cieszyć się tym dniem.

Widzew Łódź – Rozwój Katowice
19. kolejka II ligi
sobota, 17 listopada, godz. 19:10, stadion przy Alei Piłsudskiego 138

Sędziuje: Łukasz Karski (Słupsk).

foto: Tomasz Błaszczyk