Sebastian Murawski: Od Legii zaczęło się robić pod górkę [SYLWETKA]


sebas_murawski

– Powtarzam często jedno stwierdzenie: dostać się do ekstraklasy wcale nie jest trudno. Najtrudniej, to utrzymać się w niej – mówi niespełna 23-letni obrońca, który został na pół roku wypożyczony do Rozwoju z Pogoni Szczecin.

8 listopada 2015. Sebastian Murawski zaczyna w wyjściowym składzie wyjazdowy mecz Pogoni Szczecin z Legią Warszawa. To jego występ nr 7 w ekstraklasie – a drugi z rzędu. Dzień później ma stawić się na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. W 24. minucie doznaje jednak kontuzji i opuszcza boisko. Potem w elicie zamelduje się jeszcze tylko raz, cztery miesiące później.

– Naderwałem więzadła stawu skokowego w prawej nodze. Niemalże bezkontaktowo, bo skakałem do głowy i spadłem na stopę Guilherme. Pauzowałem przez dwa miesiące. Na jednym z treningów uraz potem się odnowił. To było obciążenie psychiczne, odczuwałem tę kostkę jeszcze jakiś czas po powrocie. Uważałem, w głowie ta kontuzja została. Co prawda zagrałem jeszcze jeden mecz w ekstraklasie, mogło być ich więcej, ale trener widział już moją słabszą dyspozycję – opowiada nam Sebastian Murawski.

Trener – czyli Czesław Michniewicz. Choć miał w kadrze „żelazną” parę stoperów, Jakuba Czerwińskiego i Jarosława Fojuta, nie omijał Murawskiego. Pierwszy zaufał mu jednak Jan Kocian. Gdy Murawski wrócił z wypożyczenia do drugoligowych Błękitnych Stargard (jesień 2014), słowacki szkoleniowiec zabrał go na zgrupowanie.

– Będąc na wypożyczeniu w Błękitnych, nie czułem się najlepiej. Nie grałem na swojej pozycji, bo nigdy nie będę bocznym obrońcą, ale tam wystawiał mnie trener, jako że byłem młodzieżowcem. Wtedy, przed sezonem, złapałem kontuzję i to też miało wpływ na moją formę. Dobrze czułem się tak naprawdę dopiero pod koniec rundy. Pozostawałem w kontakcie z trenerem rezerw Pogoni i podjąłem decyzję, że na zimę wrócę. Rok 2015 zaczął się od wyjazdu na obóz z pierwszym zespołem. Potem trener Michniewicz zmienił trenera Kociana i dostrzegł we mnie coś, czego nie dostrzegali inni. Postawił na mnie, dostałem swoją szansę. Nigdy nie usłyszałem od niego złego słowa. Trener powtarzał, że nigdy go nie zawiodłem, że może na mnie liczyć – wspomina nowy nabytek Rozwoju.

Łącznie w ekstraklasie – od maja 2015 do marca 2016 – zagrał 8-krotnie.
– Na tyle, ile mogłem, zrobiłem wszystko, by wykorzystać tę szansę. Ta kontuzja z Legii pokrzyżowała wiele planów, od tamtej pory zaczęło się robić pod górkę. Teraz przyświeca mi jeden cel: chcę wrócić tam, gdzie byłem. Pracowałem całe życie na to, by znaleźć się w ekstraklasie. Powtarzam często jedno stwierdzenie: dostać się do ekstraklasy wcale nie jest trudno. Najtrudniej, to utrzymać się w niej. Przez ciężką pracę ktoś zwykle da ci tam szansę, ale jeśli zdrowiem i charakterem nie udowodnisz, że zasługujesz na miejsce, to natychmiast wypadasz – przekonuje stoper.

Jemu akurat tego charakteru brakować nie mogło. W bardzo młodym wieku – jako 15-latek – wyjechał z rodzinnego Kamienia Pomorskiego do odległego o 90 km Szczecina. – Uczyłem się w szkole z internatem. Przez pierwszy sezon grałem jeszcze w drużynie z mojego miasta, Gryfie, ale potem trafiłem do Salosu Szczecin, m.in. z Patrykiem Lipskim w składzie. Po jakimś czasie nie wiedziałem, co dalej ze sobą zrobić, ale na szczęście trener Maciej Mateńko, który wcześniej prowadził Chemika Police czy kadrę województwa, objął Pogoń i zaproponował mi przejście do juniorów. Grania nie obiecywał. Mówił: „spróbuj”. Ciężko trenowałem i zostałem. Przebijałem się od juniorów, przez Młodą Ekstraklasę i rezerwy, aż do ekstraklasy – zaznacza.

sebastian_murawski

Nie było mu łatwo również z innego względu: warunków fizycznych. Mierzy nieco ponad 180 cm, a w rubryce „waga” popularny serwis 90minut.pl podaje… 68 kg. Jak na stopera – szału nie ma.
Fizycznie trochę od innych zawodników odstaję – przyznaje nasz rozmówca. – Na środku obrony grają zwykle dużo wyżsi i bardziej rozbudowani ode mnie. Warunków na stopera może i nie posiadam, ale mam swoje atuty, które powodują, że jestem w stanie dobrze się prezentować. Te 68 kg to stare dzieje. Teraz są 73. Jako junior, grywałem na środku czy boku pomocy, w Błękitnych i Chrobrym na bokach obrony, ale najlepiej czuję się jednak jako stoper, ewentualnie „szóstka”. Daję z siebie wszystko, by poprawić swoją budowę. Dużo pracy przede mną. Taka genetyka i przemiana materii, że o wiele łatwiej mi schudnąć niż przytyć. Mimo że dużo jem i nad sobą pracuję, to trochę brakuje mi jeszcze do takiej postury, jaką chciałbym osiągnąć. Dobrze byłoby mieć ze 2-3 kg więcej – wskazuje Sebastian Murawski.

Wspomniał o Chrobrym – to właśnie w Głogowie spędził ostatnią jesień. To wypożyczenie nie było dla urodzonego w 1994 roku defensora udane, bo rozegrał w pierwszoligowcu 7 meczów.

– Ubiegły rok nie był dla mnie dobry pod względem podejmowanych decyzji. Zła była sama chęć pójścia na wypożyczenie do Głogowa. Nie miałem presji ze strony Pogoni, by szukać klubu, a sam wyszedłem z taką inicjatywą. Zwykle w Chrobrym grali jednak inni. Przez jakiś czas nie mogłem się z tym pogodzić, ale potem uznałem, że zimą po prostu znów trzeba będzie szukać sobie klubu. Możliwości, by zostać w Pogoni, nie było. Skoro do Głogowa szedłem na rok, a skrócono okres wypożyczenia, grałem mało meczów, to nie miałem argumentów – wyjaśnia Sebastian Murawski.

Już na początku stycznia pojawił się przy Zgody 28. Zagrał w sparingach z GKS-em Tychy i Garbarnią Kraków, a w ostatni poniedziałek sfinalizowano wszystkie formalności i umowa transferu czasowego do 30 czerwca 2017 została zawarta.

Szczerze mówiąc, spora w tym zasługa menedżera Przemka Pantaka. Ma tu dobry kontakt z trenerami, pomógł mi, wstępnie „rzucił” mój temat do Rozwoju. Trener chciał, bym został, ja też byłem zadowolony. Bardzo szybko odbyłem rozmowę z prezesami, było bardzo konkretnie. Cieszę się, że w końcu jestem w klubie, w którym ktoś mnie chce, a nie tak na siłę. Nie była to łatwa decyzja, by „zejść” do drugiej ligi, ale nie traktuję tego jako karę czy zesłanie. Absolutnie! Wiem, że stąd też można trafić do ekstraklasy, bo już raz, w Błękitnych, miałem taką sytuację. Nikt mi wtedy nie dawał szans, a jednak wróciłem do Pogoni i zadebiutowałem w elicie – przypomina nowy obrońca Rozwoju.

Gdy pytamy, czy miejsce w tabeli go nie odstraszało, kręci głową.
– Właśnie w takich momentach można pokazać charakter zespołu. Wyciągając Rozwój z tego miejsca, możemy udowodnić wiele samym sobie, ale też innym trenerom. To wszystko jest oczywiście do uratowania. Nie wyobrażam sobie, by na koniec sezonu Rozwój miał spaść do trzeciej ligi – podkreśla z całą mocą Sebastian Murawski.

murawski bartczak chg mc news

Sebastian MURAWSKI
urodzony: 1 marca 1994 w Kamieniu Pomorskim
pozycja: obrońca
kluby: Gryf Kamień Pomorski, Salos Szczecin (2009-11), Pogoń II Szczecin (2011-14), Błękitni Stargard (2014), Pogoń Szczecin (2015-16), Chrobry Głogów (2016), Rozwój Katowice (2017 – ?)
w ekstraklasie: 8 meczów

foto: Michał Chwieduk/SK